jak się jeździ na rowerze
Konieczne jest zaopatrzenie się w dużą ilość wody. Dzieci powinny mieć do niej stały dostęp. Jeżeli nie domagają się picia, podawaj im je na każdym postoju. Jeżeli maluch jeździ już na rowerze samodzielnie, pamiętaj, że zawsze powinien podążać za tobą. Najlepiej, aby za nim jechała jeszcze jedna osoba.
Wymieniłem najpopularniejsze typy rowerów, jakie można kupić w polskich sklepach. Przy okazji zapraszam do lektury cyklu wpisów, w którym doradzam, jaki rower kupić w konkretnych przedziałach cenowych (od 1000 do 4000 złotych). Drugi wpis, który warto przeczytać to na co zwrócić uwagę przy zakupie roweru.
Enduro, czyli rowery z dwoma amortyzatorami. Amortyzacja i skok widelca to kolejne cechy, na które warto zwrócić uwagę, decydując się na rowery enduro. Full suspension, czyli pełne zawieszenie sprawia, że jeździ się dużo lepiej, a trudny teren nie da się riderowi tak bardzo we znaki.
Jak pisze (bardzo słusznie) kolega niżej, limit prędkości na drodze rowerowej jest taki sam, jak na jezdni, która jej towarzyszy. Ktoś, kto jeździ po +- tysiąc km miesięcznie na rowerze, naoglądał się bardzo dobrze sytuacji, o których mówi samozwańczy „król rowerów”.
Ze względu na niską cenę pasuje np. do rowerów miejskich lub dziecięcych, na których nie jeździ się tak daleko. Słabością jest mało skuteczny hamulec i słabe chłodzenie. W normalnych warunkach wytrzymują jednak dość długo bez żadnej konserwacji i są odporne na błoto i wodę, przegięte koła (ósemka) i nieostrożne
nonton film action terbaru 2022 sub indo lk21. Czas na trudne pytania i równie trudne odpowiedzi. Bo co zrobić, aby zacząć jeździć szybciej i bardziej efektywniej? Jest wiele sposobów, o czym mogą powiedzieć bardziej doświadczeni kolarze, ale metoda jest jedna – to ciężka praca i lata treningów. Czarna rozpacz Zaczynam przeżywać kryzys. O ile sama jazda w tlenie i długie dystanse nie sprawiają mi większych problemów, to już jazda z konkretną prędkością i utrzymywanie koła pro-amatorom, zdecydowanie jest poza moim zasięgiem. Z przykrością patrzę i z zazdrością podziwiam tych, którzy mijają mnie na trasie jak pociąg TGV z prędkością 45 km/h, co dla niektórych nie jest niczym nadzwyczajnym, a pod górkę idą jak przysłowiowe przecinaki. To właśnie z tej rozpaczy i niemocy urodził się pomysł Yoloride czyli naszych cyklicznych ustawek kolarskich Fun&Smile. Pomyślałam sobie, że skoro inne grupy są za dla mnie szybkie, a chłopaki odjeżdżają mi na pierwszej lepszej górce, to stworzę swoją grupę i będziemy jeździć moim tempem! A co tam! Pewnie nie jestem odosobniona w swoich wątpliwościach i w poszukiwaniach odpowiedzi na pytanie: jak zacząć jeździć szybciej? Dlatego zrobiłam niemały research i podpytałam bardziej doświadczonych kolarzy o cenne porady. Może i Wam pomogą? Co wpływa na prędkość? Jest mnóstwo czynników, które wpływają na prędkość na rowerze. Począwszy od czynników atmosferycznych i zewnętrznych, na które nie mamy wpływu, po te bardziej osobiste, jak samopoczucie i dyspozycja dnia. Co nie pozwala nam szybko jeździć? wiatr – czyli główny hamulcowy w rozwijaniu prędkości. I zazwyczaj wieje w twarz. Pomoże jazda za kimś w grupie, aerodynamiczna pozycja i wrzucenie niższej przerzutki. pogoda – to nie tylko wiatr, ale też zimno lub upał. Pomoże odpowiedni ubiór, krótsze trasy, a latem zacienione drogi. korki – sam wyjazd z miasta to już strata kilku minut. Korki, przeszkody na drodze i sygnalizacja świetlna – tak zaniżamy średnią. Pomoże wybór trasy z szybkim wyjazdem z miasta i mniej uczęszczane drogi. nawierzchnia – czyli nasze polskie drogi: dziury, koleiny, krawężniki. Tutaj nic nie pomoże. Dlatego musimy zwalniać, omijać je, a czasami nawet zatrzymać się, żeby przeprowadzić rower przez krawężnik czy niepewną nawierzchnię. podjazdy – czyli cała esencja kolarstwa! Naturalna selekcja. Kto mocniejszy ten wygrywa. Nie masz techniki, odpowiedniej wagi, siły mięśni i wydolności – odpadasz. Pomoże ciężka praca, nie tylko na rowerze, ale też na siłowni. dyspozycja dnia – zmęczenie pracą, sytuacja rodzinna, przykre wiadomości, jazda na kacu, miesiączka u kobiet, itp. czyli cała gama okołotreningowych wydarzeń związanych z naszą wydolnością i samopoczuciem. Pomoże plan treningowy i przyjazny kompan, który wesprze i wyciągnie na rower. towarzystwo – czyli jazda w grupie. To zdecydowanie atut utrzymywania wysokich prędkości. Osłaniamy się od wiatru, trzymamy koło, mobilizujemy się nawzajem. Pomogą ustawki kolarskie czy jazda z lepszym partnerem. choroba – a raczej przeziębienie czyli kaszel, katar, podwyższona temperatura, która najbardziej śmiałych kolarzy nie zniechęci do jazdy na rowerze. Zdarza się, że jeździmy także z niedoleczonymi kontuzjami. Pomoże trochę zdrowego rozsądku. przetrenowanie – ciężkie treningi i systematyczny udział w zawodach rowerowych znacznie wpływa na wydolność organizmu, jego regenerację, a co za tym idzie na wydajność jazdy. Pomoże kilka dni odpoczynku, relaks i zabiegi regeneracyjne. waga – im mniejsza – tym lepsza, szczególnie ma to znaczenie na podjazdach. Oczywiście najważniejszy jest stosunek masy do generowanej mocy, ale wiadomo, że na podjeździe wycieniowany kolarz minie Cię jak Pendolino mija pociąg Przewozów Regionalnych. Pomoże pozbycie się zbędnego balastu. rower – możemy odchudzić nie tylko siebie, ale też rower. Obecne rowery wykonane z karbonu są tak lekkie, że nie ma już z czego zrzucać. Ważne jest też odpowiednie dopasowanie roweru do swojej sylwetki. Pomoże zmiana roweru na lżejszy model oraz bike fitting. jedzenie – i mowa tu nie tylko o spożywaniu go w nadmiarze, ale też o zbyt małej ilości jedzenia. Bo na owsiance i bananie daleko nie zajedziemy. Pomoże dobrze zbilansowana dieta, planowanie posiłków, odpowiednie nawodnienie, a w trakcie jazdy uzupełnianie energii za pomocą np. żeli. Jak jeździć szybciej? Aby jeździć szybciej i mocniej trzeba dobrze przygotować bazę tlenową i siłową. Gdy dołączymy do tego powtarzalność i ciężką pacę to efekt będzie murowany. Ale nie jest to takie proste. W zależności od naszych predyspozycji i samozaparcia, na te efekty trzeba będzie czekać latami. Pytanie tylko, czy będzie nam się jeszcze chciało? Warto zatem zacząć od podstaw. Siła – czyli budowanie wytrzymałości mięśniowej. Głównie przez okres zimowy warto regularnie ćwiczyć na sali (raz-dwa razy w tygodniu) i rozwijać dolne partie ciała, skupić się na wzmocnieniu korpusu, barków, ćwiczeniach mięśni głębokich. Można dodać do tego ćwiczenia cardio i ogólnorozwojowe. Osobiście ćwiczyłam w zimie z piłkami, aby poprawić nieco koordynację ruchową. Tak dobrze przygotowane mięśnie zareagują na każdej górce. Podjazdy – jesteś tak silny, jak twój najsłabszy punkt. Więc gdy grupa odjeżdża Ci na podjazdach to znak, że … musisz je pokochać! Wybierz sobie najgorszą górkę w swoim mieście i zacznij się z nią zaprzyjaźniać. Wałkuj ją kilka razy w tygodniu, wspinaj się na te 5-8 procent, ćwicz najpierw przez pół godziny wjeżdżając 2-3 razy, a następnie zwiększaj ilość i tempo. W ten sposób poprawisz nie tylko siłę mięśni, technikę i zbudujesz bazę tlenową, ale też wzmocnisz się mentalnie. Interwały – czyli przysłowiowe wypruwanie flaków. Nie zdziw się, jak po takiej sesji będziesz chciał wymiotować! Ja nazywam je tabatą na rowerze czyli przeplataniem wysokiej intensywności z niską w tzw. interwałach czasowych. Im intensywność wysiłku będzie większa, tym jego czas powinien być krótszy, a dłuższy odpoczynek. Tutaj warto znać swój HRmax czyli maksymalną wartość tętna i strefy tlenowe. Dobrze sprawdzi się również miernik mocy. Trzeba pamiętać, że takie ćwiczenia mają swoje fazy: rozgrzewka (luźne, spokojne tempo), część zasadnicza oraz odpoczynek (uspokojenie pracy serca). Jak ćwiczyć? Np. 6-8 interwałów (bardzo szybkie tempo) przez minutę i minuta odpoczynku. Ja wolę 30/20 czyli 30 sekund jazdy na maxa i 20 sek. odpoczynku w cyklu 8 powtórzeń. Taki trening powinien trwać ok. 15-20 min. Uwierzcie mi, że po takiej jeździe już ma się dość! Długie dystanse – od czasu do czasu wybierzmy się na dłuższą jazdę czyli taką w granicach 100 km i więcej. Oczywiście do tego należy odpowiednio się przygotować – nawodnić organizm, dobrze odżywić, zaplanować czas i tempo, a podczas samej jazdy dobrze rozłożyć siły. Powinniśmy jechać w 2 i 3 strefie aerobowej, bez szarpnięć i maksymalnych przyspieszeń. Zbudujemy w ten sposób bazę tlenową i zaadoptujemy mięśnie i ciało do dłuższego wysiłku fizycznego. Technika – poprawienie techniki jazdy, pozycja aerodynamiczna, wejścia w zakręt, jazda na stojąco, pokonywanie podjazdów i zjazdów – to wszystko wpływa na prędkość jazdy. Wiadomo, że największe prędkości rozwiniemy na zjazdach i na płaskich trasach, układając ciało w niską pozycję czyli jadąc na dolnym chwycie kierownicy. Im bardziej aerodynamiczna i opływowa pozycja, tym mniejszy opór powietrza, a co za tym idzie lepsza czasówka. Szybka jazda wymaga techniki, którą częściowo możemy zaczerpnąć z jazdy na rowerze MTB. Podjazdy, zjazdy i zakręty są wprawdzie wolniejsze niż na szosie, ale zasada działania jest niemal identyczna. Przed podjazdem pamiętajmy, aby spróbować szybko ocenić jego poziom nachylenia i długość, a na samej górce dobrze operować przerzutkami i rozłożyć siły zostawiając ich trochę na końcówkę, którą można pojechać na stojąco. Zjazdy pokonujemy płynnie, trzymając stopy w poziomie, z lekko uniesioną pupą, ugiętymi rękoma i nogami. Palce koniecznie na klamkach hamulcowych! Możemy kręcić korbą, aby nie dopuścić do schłodzenia mięśni. Jeśli chodzi o zakręty to trzeba zahamować zawsze przed wejściem w zakręt, a nie trakcie. Wiem, że traci się wtedy prędkość, ale dzięki temu unikniemy poślizgu. Kolarze mogą poczuć się jak żużlowcy Falubazu w swoich najlepszych latach i złożyć się do zakrętu pochylając się do jego środka i wystawiając kolano do wnętrza. Awaryjnie możemy wypiąć wewnętrzną nogę z bloków. Upraszczając – nie jest ważne z jaką prędkością wchodzisz w zakręt. Ważne jest z jaką prędkością z niego wychodzisz. Szybciej! Mocniej! Więcej! Brzmi jak slogan ze spotu reklamowego, choć niektórzy kolarze-amatorzy wyznają właśnie taką zasadę. Nie mam nic przeciwko szybkiej, a nawet bardzo szybkiej jeździe na rowerze i zazdrością patrzę na wyniki swoich kolegów, którzy na dystansie 80 km osiągają średnią prędkość 35 km/h! Wciąż nie wiem, jak oni to robią… Najważniejsze jednak, aby nie patrzeć ślepo na PR-y, KOM-y, QOM-y, ściganie się na segmentach czy inne rywalizacje. One mają motywować i monitorować nasze wyniki, ale nie zapominajmy o radości z jazdy. Bo szybciej nie zawsze znaczy lepiej. *Czy wiecie jaką największą prędkość osiągnął człowiek pedałując na rowerze? To 268 km/h! To nie pomyłka. Dokonał tego w 1995 roku w Utah w USA Holender Fred Rompelberg jadąc za specjalnym samochodem, który zapewniał mu osłonę aerodynamiczną.
Wyobraź sobie, że wsiadasz na rower, który dzięki wykorzystaniu mocy silnika pozwala na przyjemną podróż i szybkie dotarcie do celu bez dużej zadyszki. To jedna z zalet rowerów elektrycznych, które rewolucjonizują podejście do jazdy na rowerze. Szukając dla siebie idealnego roweru elektrycznego trzeba pamiętać, że są to maszyny objęte przepisami polskiego Kodeksu Ruchu Drogowego. Ograniczają one między innymi moc silnika, a także prędkość poruszania się na rowerze elektrycznym. Czym jest rower elektryczny? Rower z napędem elektrycznym to nowoczesna alternatywa dla tradycyjnych rowerów. Są to modele wyposażone w silniki, które wspomagają pedałowanie. Dzięki temu rowerzysta używa mniej siły, wolniej się męczy i szybciej dociera do celu. Rowery elektryczne to idealne rozwiązanie zarówno dla osób, które szukają sprawnego środka transportu do jazdy po mieście, jak i dla osób, które lubią rowerowe wycieczki za miasto i ruch na świeżym powietrzu. Jak szybko jeździ rower elektryczny? E-bike to rower, który jest naprawdę szybki. Aby ograniczyć ryzyko wypadków wprowadzono regulacje prawne, które określają, że maksymalna prędkość roweru elektrycznego nie może przekraczać 25 km/h. Trzeba pamiętać, że przy tym rower elektryczny zachowuje wszystkie swoje zalety związane z tradycyjną jazdą na rowerze, a także z jego gabarytami. Oznacza to, że rower elektryczny jest nie tylko szybki, ale też zwinny i mobilny. GHOST Hybride ASX Base 625 2021 Rower elektryczny - przepisy Obowiązująca definicja roweru określa, że jest to pojazd o szerokości, która nie przekracza 0,9 m, poruszany siłą mięśni. Przepisy dookreślają też, że rower może być wyposażony w napęd elektryczny. Warunkiem jest jednak to, że moc nie może być większa niż 250W, a napięcie nie większe niż 48V. Co więcej, trzeba wiedzieć, że aby e-bike mógł być traktowany na równi z tradycyjnym rowerem, powinien być jedynie wspomagany silnikiem, ale napędzany przez ruchy pedałów. W tym celu stosuje się specjalne blokady. Jeśli to silnik jest głównym powodem pracy roweru i poruszania się, to staje się motorowerem i trzeba go zarejestrować. Czy można samodzielnie zdjąć blokadę prędkości w rowerze elektrycznym? Usunięcie blokady w rowerze elektrycznym jest możliwe. Może się jednak zakończyć ukaraniem przez służby mundurowe. Policjanci nie mogą sprawdzić maksymalnej mocy, jaką osiąga rower elektryczny bez udziału rzeczoznawcy. Poruszanie się na rowerze z prędkością większą niż 25 km/h przy braku udziału mięśni nóg jednak łatwo zaobserwować. Taki tuning może skutkować mandatem za przekroczenie prędkości. Gdzie można jeździć rowerem elektrycznym? E-bike to współczesna odpowiedź na potrzeby wielu osób. Dzięki wspomaganiu silnikiem jazda na rowerze mniej męczy, co sprawia, że dojazd na rowerze nie musi wiązać się z koniecznością przebierania się np. w pracy w inne ubrania. Co więcej, jadąc na rowerze można ominąć korki, a także zatłoczone środki komunikacji miejskiej. Niewielkie gabaryty sprawiają, że można nimi wjechać praktycznie wszędzie i nie ma problemu z szukaniem miejsca parkingowego. E-bike przewyższa też zalety jazdy na motocyklu lub skuterze, ponieważ poruszając się na rowerze elektrycznym można jechać ulicą, ale też chodnikiem, drogami gruntowymi oraz oczywiście ścieżkami rowerowymi. HAIBIKE HardNine 4 400 2021 Dla kogo polecamy e-bike? Obecnie nie są wprowadzone żadne regulacje, które prawnie zakazują poruszania się rowerami elektrycznymi określonym osobom. Oznacza to, że e-bike to rower dla każdego. Do jazdy na rowerze z napędem silnikowym nie wymaga się dodatkowych uprawnień. Konieczna jest jedynie umiejętność jazdy na rowerze. Przeszkodą w jeździe po mieście może okazać się jednak wiek. Zgodnie z przepisami ruchu drogowego, jazda na rowerze po drogach publicznych podlega karze, jeśli osoba przed ukończeniem 18 roku życia porusza się po drodze bez posiadania karty rowerowej lub prawa jazdy kategorii AM, A1, B1 lub T.
100, 200, 300 i więcej km na rowerze – na różnych etapach rowerowego hobby te liczby poruszają wyobraźnię, motywują, budzą uznanie, a czasem zazdrość. Poniżej dzielę się doświadczeniami z kilkunastu wyjazdów powyżej 100 km, które odbyłem w ostatnich latach. Moim rekordem był wypad na 313 km, który zrealizowałem w lipcu 2017. Mam nadzieję, ze przedstawione poniżej uwagi pozwolą uniknąć błędów, które sam popełniałem początkowo i pozwolą bez problemów osiągnąć zamierzone rower? Typowym sprzętem do długodystansowych wypadów jest rower szosowy uzupełniony od gadżety i technologie podnoszące komfort. Ja jednak nieco nietypowo wybieram rower trekingowy. Powodów jest kilka. To mój podstawowy codzienny sprzęt, zrobiłem na nim już ponad 30 000 km w 9 lat. W tym czasie dostosowałem go idealnie do swoich potrzeb i wygody. Amortyzacja i 1,5 calowe opony pozwalają skorzystać z polnych skrótów, leśnych ścieżek, co ma znaczenie jeśli chcę coś zwiedzić na trasie. Wypróbowałem go na długich dystansach, a rower szosowy mam stosunkowo niedługo i nie wiem jak wytrzymam wiele godzin w pochylonej pozycji. Rower musi być dopasowany. Jeśli zwykle podczas krótkiej wycieczki bolą nas plecy, ramiona, kolana, to tym bardziej będą doskwierać na długiej trasie. Warto znaczenie wcześniej zlikwidować problemy płynące z niewłaściwego ustawienia roweru. Natomiast nie robimy żadnych regulacji w tym zakresie bezpośrednio przed trasą, bo to nie będzie już czas na eksperymenty. Rower musi być w 100% przygotowany do jazdy. Przed wyjazdem dokładnie czyszczę napęd i smaruję łańcuch. Przeglądam hamulce, dokręcam śruby bagażnika i sprawdzam przerzutki, linki i pancerze. W trasie nie ma czasu na regulacje, smarowanie, regulowanie. Jedynym wyjątkiem jest łańcuch. Nie znam smaru, który wytrzyma 300 km jazdy, więc w połowie trasy muszę smarować go rzadkim smarem teflonowym. Jak się przygotować? Moim zdaniem od przygotowania kondycyjnego ważniejsze jest odpowiednie zaplanowanie trasy, warunków jazdy, jedzenia oraz technika jazdy. Ważne jest poznanie swojego organizmu, żeby wiedzieć jak na wielogodzinną jazdę zareagują nasze stawy, ścięgna i mięśnie, poznać kiedy zbliża się kryzys. Głównie z tego względu dobrze jest podnosić sobie systematycznie poprzeczkę 50 – 100 – 150 – 200 – 300 km. W związku ze słabym początkiem sezonu w tym roku przejechałem do dnia wyjazdu ok 1800 km, z czego najdłuższy wypad miał 60 km. Jednak czułem się dosyć pewnie, bo pracowicie spędziłem zimę systematycznie jeżdżąc na trenażerze oraz stale korzystam z roweru w mieście (ok. 20 km dziennie). Podsumowując dobrze jest być po prostu “rozjeżdżonym” w sezonie, a robienie dłuższych tras w ramach przygotowania ma sens głównie po to, żeby poznać swój organizm. Wschód słońca nad Doliną Dolnej WisłyWschód słońca nad Doliną Dolnej WisłyPoczątek zawsze jest przyjemnyJaki dzień? Idealny dzień to ciepły, ale nie upalny, długi, bez deszczu i wiatru. Nawet dobrze, żeby było pochmurno, bo ostre słońce w trasie potrafi dać się we znaki. Ponieważ jedziemy cały dzień, lepiej żeby różnica temperatur w tym czasie nie była zbyt duża (mniej ubrań do zabrania). Oczywiście takie idealne dni praktycznie się nie zdarzają, a już na pewno nie wtedy kiedy akurat mamy weekend lub urlop. Nie mniej prognoza pogody jest niezbędna – deszcz, wiatr, skwar mogą skutecznie uniemożliwić osiągnięcie celu. W dniu wyjazdu naprawdę warto ruszyć jak najwcześniej, żeby maksymalnie wykorzystać światło dzienne. Zmierzch stwarza dodatkowe niebezpieczeństwa. Ryzyko wypadku podnosi zmęczenie po całodziennej trasie. W najdłuższe dni w roku mamy do dyspozycji ok 16 h słońca. Pozwala to na zamknięcie trasy 300 km z umiarkowaną prędkością lub 200 km ze zwiedzaniem i dłuższymi postojami. Co jeść? Kiedy przypominam sobie jak wyglądały moje pierwsze wypady > 100 km, to sam się dziwię, że w ogóle dochodziły do skutku. Przede wszystkim ze względu na sposób odżywiania się w trasie. Pomijając teorię żywienia, w wielkim uproszczeniu pożywienie na trasie musi spełnić 3 funkcje: Nawodnić – w drodze piję niemal wyłącznie izotoniki, małymi łykami systematycznie przez cały czas. Jeśli poczujemy pragnienie, to może być już z późno. Napoje izotoniczne nawadniają znacznie szybciej niż zwykła woda, do tego zawierają minerały i małe zastrzyki glukozowej energii – patrz pkt 2. Na trasie 300 km wypiłem 3 l izotonika. Dostarczyć energii mięśniom – najprostszym związkiem, który prawie bezpośrednio może być przekształcony w energię jest glukoza. Dostarczając ją systematycznie do organizmu jesteśmy w stanie utrzymywać pracę mięśni przez wiele godzin. Ja dostarczam ją wspomnianymi izotonikami i żelkami (tak, zwykłymi haribo lub frugo). Glukozowe żele dla sportowców zostawiam na intensywniejsze wysiłki na rowerze szosowym. Na trasie wystarczyły mi 2 paczki żelek. Zapobiec uczuciu głodu – glukoza z żelek, woda z napojów szybko się wchłania i żołądek szybko zaczyna domagać się czegoś co zapełni tą pustkę. Najlepiej w ogóle nie dopuścić do uczucia głodu. Jeśli tylko czuję lekkie ssanie w żołądku zatrzymuje się i robię przerwę na jedzenie. Podejście typu “jeszcze tylko ta górka”, “dojadę do tej miejscowości i będzie przerwa” powoduje, że głód się pogłębia i łatwo o kryzys. Zapycham żołądek czymś lekkim, co jednak da układowi trawiennemu zajęcie na kilka godzin. W moim przypadku są to “cold dogi” – wydrążone bułki z parówką, które przegryzam na postojach co ok 3h. Przez cały dzień zjadłem 5 takich wynalazków. Zlikwidować uczucie zmęczenia – nie znam podstawy naukowej tego zjawiska, ale w moim przypadku kofeina jest w stanie zdziałać cuda, szczególnie w kryzysie. Postój, bułka z parówką zapita małą czarną kawą ze stacji benzynowej cofają licznik o 100 km, przywracają siły na przynajmniej 2-3 h. Wypiłem 3 małe kawy. Biorę ze sobą też batony musli, które w łączą pkt. 2 i 3. Staram się też zorganizować kilka łyków zwykłej wody, żeby móc przepłukać usta z cukrów zapijanych cukrem. I tyle. Na trasie nie jem już dużego obiadu, nie piję napojów gazowanych. Nie sprawdza się też suszone mięso, które skutecznie hamuje głód, ale jest słone i mocno stymuluje pragnienie. Po powrocie staram się jeszcze przez 1-2 doby przyjmować dużo płynów, żeby uzupełnić nieuniknione straty. Na parę dni przed wyjazdem staram się przyjmować więcej węglowodanów, np. w postaci makaronu z pesto i oliwą. Żadnych eksperymentów, żeby uniknąć sensacji z dniu wyjazdu. Nie jestem fachowcem, być może piszę dietetyczne bzdury, wiem, że każdy organizm na swoją specyfikę, ale mimo to taki sposób odżywiania w 100% sprawdza się u mnie. Zabieram minimum bagażuPostój w ChełmnieNawigacja GPS to podstawaCo zabrać? To kolejny punkt na liście grzechów z moich pierwszych wypraw. Zabierałem ze sobą zdecydowanie za dużo zbyt ciężkich rzeczy, starając się być przygotowanym na każdy możliwy problem. Ogromne zapasy jedzenia, narzędzia pozwalające zrobić większość czynności serwisowych przy rowerze, zapasowe baterie, powerbank, kable do łączenia tego wszystkiego, ciężkie ubrania. Takie podejście ma uzasadnienie jeśli jedziemy w pozbawioną cywilizacji dżunglę, ale nie przy wycieczce w okolicy 150 km od domu. Teraz staram się zabrać minimum rzeczy, dzięki czemu ograniczam wagę bagażu. Na wyprawie 300 km miałem ze sobą: Bułki, batony musli, żelki, 2 dodatkowe butelki izotonika (słusznie obawiałem się, że będzie problem z ich zakupem) Zapasowe baterie do GPS i telefonu Opakowanie wodoodporne do telefonu Apart GPS Mapy papierowe Multitool, łatki, 2 zapasowe dętki (lubią mi pękać jedna po drugiej) Smar do łańcucha Oświetlenie (ruszałem przez wschodem słońca) Zwijana wiatrówka, spodnie przeciwdeszczowe (bez sensu), czapka przeciwdeszczowa gore-tex (świetna sprawa!) Bluza rowerowa (rano i wieczorem było bardzo zimno) Hamak Ticket to the moon (przeczytaj dlaczego <- wpis zawiera kod rabatowy na hamak :) Jak się ubrać? Podstawowy strój na trasie dla mnie to spodenki kolarskie na szelkach ze sprawdzoną wkładką, koszulka z krótkim rękawem. Warto przypomnieć, że do takich spodenek nie zakładamy bielizny, która niemal na pewno spowoduje obtarcia, ograniczy oddychalność i komfort. Miejsca narażone na obtarcia, jeszcze przed wyjazdem smaruję sudocremem. Moim ulubionym elementem rowerowej garderoby jest kolarska czapka z gore-texu. Chroni przed deszczem, wiatrem, świetnie oddycha. Jeśli miałbym zabrać tylko jedną rzecz przeciwdeszczową, to byłaby ona. Biorę też kurtkę wiatrówkę, która co prawda słabo oddycha, przecieka przy większym deszczu, ale dobrze chroni przed wiatrem i świetnie sprawdziła się przez 80 km jazdy w deszczu na zeszłorocznej trasie 230 km. Na długie wyjazdy zabieram buty spd, których używam na szosie, jest to model Shimano SH-RT82 – typowo przeznaczony do turystyki szosowej. Na stopy zakładam grubsze, dopasowane skarpety biegowe. Mają one minimalizować obtarcia, odprowadzać wilgoć na zewnątrz oraz rozkładać siłę punktowego nacisku na blok i pedał. Paski i klamry butów zaciskam dosyć ciasno, ale na postojach zdejmuję je, żeby dać odpocząć stopom. Deszcz po 200 km – dobrze, że na koniecWarto, żeby podróż miała etapy i drobne celeJaka trasa? Moim zdaniem dobra trasa na bicie rekordów jest: Atrakcyjna – dobrze, żeby znalazły się na niej jakieś cele, ciekawy krajobraz, miasteczko, w którym nigdy nie byliśmy, punkt widokowy. Atrakcyjna okolica pozwala oderwać uwagę od wolno lecących kilometrów, daje jakiś cel, pozwala podzielić wysiłek na etapy. Asfaltowa – przy długich dystansach nawierzchnia, po której jedziemy ma ogromne znaczenie. Przy planowaniu korzystam z aplikacji Komoot (polecam!) w trybie “rower szosowy”, co powoduje, że trasa jest teoretycznie wyłącznie asfaltowa, potem przyglądam ją i z pomocą Google Street View ustalam skróty, jednak tak, żeby odcinki gruntowe nie przekroczyły 5% całej trasy. Płaska – to niestety nieco kłóci się z punktem 1, ale faktycznie podjazdy mocno dają się we znaki, szczególnie jeśli zaczniemy je forsować, żeby utrzymać wyższą prędkość średnią. W formie pętli – zawsze planuję start i metę w domu. Co prawda kusi perspektywa dojechania do jakiegoś odległego punktu na mapie w ciągu jednego dnia, ale znacznie utrudnia to logistykę całego wypadu. Zgodna z kierunkiem wiatru – kiedy mam ustaloną trasę, to na kierunek jej pokonywania decyduję się bezpośrednio przed startem. Staram się odcinki pod wiatr pokonywać w lesie, natomiast z wiatrem jechać na otwartej przestrzeni. Poza miastami – jak tylko się da, unikam wjeżdżania do miast. Miasta to ciągłe zatrzymywanie się i ruszanie, krawężniki, uwaga skupiona na ruchu drogowym, niebezpieczeństwo wypadku. Często pierwsze kryzysy dopadały mnie bezpośredni po wyjeździe z miasta. Jak jechać? Początek zawsze jest przyjemny. Adrenalina, perspektywa przygody, świeżo nasmarowany rower, wszystko sprawi, że będzie się chciało gnać przed siebie. I to jest właśnie najlepszy moment żeby zwolnić i oszczędzić siły na czas kiedy przyjdzie kryzys, zaczniemy zastanawiać się, gdzie jest najbliższa stacja kolejowa, kto może po nas przyjechać. Dochodzimy tu do podstawowej sprawy przy długodystansowych trasach – rozkładania sił. Pierwszą połowę trasy staram się jechać na pół gwizdka. Dobrze jedzie mi się 27 km/h? To zwalniam do 23 km/h. Szybki zjazd? Kręcę od niechcenia, żeby wykorzystać chwilę odpoczynku. Ograniczam do minimum postoje. Z dwóch względów. Po pierwsze, ponowne ruszanie wymaga wysiłku. Najłatwiej odczuć to w mieście, gdzie wjeżdżamy po długiej trasie i trafiamy na ciąg skrzyżowań, przejść dla pieszych i świateł. Po drugie, postoje to strata czasu. Zawsze zajmują więcej czasu niż nam się wydaje. Podczas trasy 300 km postoje ograniczałem do minimum, nie zwiedzałem, zrobiłem raptem kilka zdjęć, raz wyciągnąłem mapę, zrobiłem kilka małych i jedną dłuższą przerwę 40 min., a mimo to na na 18 h w drodze, aż 3,5 h zajęły przerwy. Nie forsować podjazdów. Kolejny punkt z mojej listy grzechów. Zawsze starałem się pokonywać je jak najszybciej, starając się nie tracić średniej prędkości. To był duży błąd, bo drastycznie zwiększenie obciążenia mięśni, powtórzone kila razy pod rząd momentalnie pozbawiało sił. Teraz w pogórkowatym terenie bardzo mocno redukuję przełożenia, czasami jadąc pod górę z prędkością poniżej 10 km/h. Dobry plan to podstawaI jest – upragniony wynik! :DOdpoczynek w hamaku – super :)Nie dać się kryzysom! To chyba najważniejsze. Zawsze przychodzi taki moment, że mamy dosyć, zaczyna brakować sił, perspektywa końca trasy wydaje się odległym nieosiągalnym celem. Kolejne łyki izotonika, przeżuwane żelki nie dają energii. Przychodzi wątpliwość. To normalne. Ja wtedy zatrzymuję się na dłuższy postój, szukam stacji benzynowej z kawą. Staram się zwolnić, sprawdzić, co mogę zrobić, żeby choć trochę ułatwić sobie dalszą jazdę. Ostatnio pomogło nasmarowanie łańcucha, bułka i kawa. Kryzys w drugiej połowie trasy raczej nie pozbawi naszej wyprawy sukcesu. Natomiast, jeśli podobne myśli przychodzą podczas pierwszych kilkudziesięciu kilometrów, to lepiej sobie odpuścić. Skrócić planowaną trasę np. o połowę i dalej cieszyć pięknym dniem i rowerową przygodą. Mapa trasy:
Jeśli – podobnie jak nam – kręcenie kilometrów sprawia ci ogromną frajdę, a jednocześnie na co dzień cenisz sobie komfort, styl i praktyczne rozwiązania, mamy dla ciebie rower, który idealnie wpasuje się w twój styl życia i zaoferuje wsparcie zawsze, gdy będziesz tego potrzebował. Rower elektryczny z silnikiem wspomagającym pedałowanie pozwala zachować wrażenia i korzyści z jazdy jak na klasycznym rowerze, a jednocześnie oferuje wspomaganie, gdy tego potrzebujesz. To jasne, że podczas treningów starasz się dawać z siebie 100%, ale nie zapominaj też o codziennej dawce ruchu. NEAT (z ang. non-exercise activity thermogenesis), czyli spontaniczna pozatreningowa aktywność wpływa nie tylko na twoją sylwetkę, ale przede wszystkim na zdrowie i samopoczucie. Dlatego zawsze, kiedy to tylko możliwe, wybieraj proste sposoby na zwiększenie poziomu aktywności. Jednym z najskuteczniejszych sposobów jest rower. Wystarczy, że będziesz dojeżdżał na rowerze do pracy, na zakupy czy na trening, a bez większego wysiłku zagwarantujesz sobie lepsze zdrowie, lepszą kondycję i oszczędności (zwłaszcza przy rosnących cenach paliwa). A jeśli chodzi o poruszanie się po mieście i dojazdy do pracy, to nie ma lepszego i bardziej praktycznego rozwiązania niż rower elektryczny z silnikiem wspomagającym pedałowanie. Tego typu rozwiązanie pozwala bowiem zachować wrażenia i korzyści z jazdy jak na klasycznym rowerze, a jednocześnie oferuje wspomaganie, gdy tego potrzebujesz. Czasem będzie to trochę pomocy przy podjeździe pod wzgórze, a czasem gwarancja, że nie dotrzesz zziajany na ważne spotkanie. Na rynku nie brakuje elektryków, ale nie każdy model jest wart twojej uwagi. Jeśli myślisz nad zakupem roweru elektrycznego, wybierz sprawdzoną markę. Innowacyjne rozwiązania, stylowy design Choć markę Electra stworzyło dwóch Niemców, to narodziła się w Południowej Kalifornii. To tam, na słonecznych plażach pełnych surferów, postanowili oni wskrzesić słynne cruisery i przywrócić ludziom radość z jazdy na rowerze. Połączenie niemieckiej dbałości o detale z kalifornijskim designem i innowacyjnością zaowocowało powstaniem cruisera Electra DeLuxe. Okazało się to strzałem w zacięcie, nowe technologie i niebanalny design wyróżniające rowery Electra przypadły ludziom do gustu i szybko kolejne, dziś już kultowe, modele zaczęły podbijać rynek. Wraz ze wzrostem popytu na rowery Electra w 2009 roku otworzono pierwszą europejską siedzibę w Hamburgu i tym samym zamiłowanie do jazdy dotarło do Europy. Dziś, gdy większość z nas ma świadomość, jak wiele korzyści oferuje jazda na rowerze, a jednocześnie ile frajdy może sprawiać, Electra wydaje się idealnym rozwiązaniem dla młodych i aktywnych. Najwygodniejszy rower na świecie Opatentowana przez markę Electra Flat Foot Technology to innowacyjna konstrukcja roweru, która umożliwia przyjęcie wydajnej i zrelaksowanej pozycji w trakcie jazdy – siedzisz prosto i nie musisz się zginać nad kierownicą jak na tradycyjnym rowerze. Bardziej pochylona rura podsiodłowa otwiera kokpit, co pozwala uzyskać bardziej swobodną pozycję ramion i zmniejsza obciążenie pleców, szyi oraz nadgarstków. To rozwiązanie pozwala ci także zoptymalizować wysiłek podczas pedałowania dzięki pełnemu wyprostowi nogi, a to dzięki wyjątkowej geometrii ramy i niższemu środkowi ciężkości. Ponadto twoje ciało układa się wtedy tak, że widzisz wszystko lepiej, a to oznacza również większe bezpieczeństwo w trakcie jazdy. Na tym nie koniec zalet Flat Foot Technology, bo rozwiązanie to pozwala także postawić stopy płasko na ziemi bez zsiadania z siodełka czy stania na palcach (np. podczas postoju). Dodatki podkreślające twój wyjątkowy styl Podczas poruszania się po drodze (nieważne czy to ścieżka rowerowa, szosa czy trasa w parku) najważniejsze jest bezpieczeństwo, więc wsiadając na rower, pamiętaj, by zawsze założyć kask, sprawdzić, czy działają ci hamulce, lampki i dzwonek. W ofercie marki Electra znajdziesz wszystkie niezbędne akcesoria spełniające najwyższe standardy bezpieczeństwa, dzięki którym będziesz gotowy do bezpiecznej jednak nie powiedział, że akcesoria nie mogą być jednocześnie bezpieczne i stylowe. W końcu rower to nie tylko sprzęt sportowy czy środek transportu. Rower to styl życia. Dlatego Electra ma w ofercie nie tylko rowery, ale i mnóstwo designerskich dodatków, które sprawią, że nikt nie przejdzie obojętnie obok twojego roweru. To nie dodatki dla nudziarzy, bo kolekcje wyróżniają żywe kolory i wyjątkowe wzory, ale spokojnie – znajdzie się też coś i bardziej klasycznego w stylu retro. Wartą uwagi nowością wśród dodatków jest koszyk Plasket wykonany z ok. 450 gramów pochodzącego z recyklingu plastiku z oceanu. Zadbaj o planetę, zadbaj o siebie Rowery elektryczne spłaszczają wzgórza i skracają odległości. Jazda na rowerze nie ma minusów. Ograniczać może cię jedynie pogoda (choć nawet siarczyste mrozy i tak nie powstrzymuje wszystkich cyklistów). Nawet najczęściej spotykane wymówki typu: "Mam za daleko do pracy", "Nie mam siły na rower" nie mają racji bytu, gdy wybierzesz rower elektryczny ze wspomaganiem pedałowania. Dzięki rowerom elektrycznym jesteś w pełni mobilny, bo nie straszne ci dłuższe trasy, jazda pod górkę czy przejazd na drugi koniec miasta, gdy masz słabszy innych przypadkach poruszasz się na nich, jak na klasycznym rowerze, a to oznacza, że każdego dnia dbasz o swoje zdrowie i kondycję, jednocześnie dbając o środowisko, gdyż znacząco zmniejszasz swój ślad węglowy. Chyba nie musimy dodawać też, że kręcenie kilometrów poprawia humor (te słynne endorfiny), pozwala inaczej spojrzeć na swoje miasto, poznać je od innej strony. Rower na wiele sposobów wzbogaca codzienne życie, przy czym jest zdecydowanie tańszym środkiem transportu niż samochód. Nasi ulubieńcy Gdybyśmy mieli wskazać dwa modele, które wyjątkowo przypadły nam do gustu, to bez wątpienia są to: Attitude - Cruiser Go! i Townie Go! 7D EQ. ATTITUDE - CRUISER GO! – miejski styl, nadmorski luz Klasyczny, opływowy design cruisera w wydaniu elektrycznym to połączenie, które sprawdzi się nie tylko na nadmorskiej promenadzie, ale i na miejskich ścieżkach. Idealny rower dla pewnych swego stylu i ceniących sobie luz. SYSTEM. Hyena sprawia, że tym jednobiegowym e-rowerem zawsze jeździ się łatwo (zapewnia wspomaganie pedałowania do 32 km/h). Akumulator jest wbudowany, więc można nawet nie zauważyć, że jest to rower elektryczny. ZASIĘG. W pełni zintegrowany akumulator nie przeszkadza w jeździe i ładuje się w zaledwie kilka godzin. Do tego zapewnia wspomaganie z zasięgiem do 65 kilometrów. ROZWIĄZANIA. Jednobiegowy Cruiser Go! wyposażony jest w baloniaste opony i technologię Flat Foot, zapewniającą większy komfort i kontrolę podczas dalekich i częstych jazd. TOWNIE GO! 7D EQ – ulubieniec wszystkich Tym, którzy cenią rozwiązania uniwersalne na pewno przypadnie do gustu Townie Go! 7 EQ. To coroczny bestseller, który doceni każdy członek rodziny - Ty, twoja kobieta, tata, brat, syn… To idealny rower do poruszania się po mieście, z którego skorzystają wszyscy domownicy. SYSTEM. Niezależnie od tego, czy potrzebujesz lekkiego popchnięcia, czy chcesz, aby rower wykonywał większość pracy, silnik w piaście tylnej oferuje trzy poziomy wspomagania pedałowania, zapewniając prędkości do 25 km/h. ZASIĘG. W pełni zintegrowany akumulator zapewnia zasięg do 65 kilometrów i ładuje się w zaledwie kilka godzin. Panel sterowania umożliwia zmianę poziomu wspomagania i monitorowanie poziomu naładowania. ROZWIĄZANIA. Oto niektóre z zalet tego łatwego w obsłudze e-roweru: wszechstronność 7-rzędowej przerzutki z różnymi opcjami przełożeń, mechaniczne hamulce tarczowe zapewniające kontrolę, oraz technologia Flat Foot. Zajrzyj na Facebook electrabikepoland i stronę Electra.
Jeszcze kilkanaście lat temu rowerzyści w ruchu miejskim stanowili prawdziwą rzadkość. Dziś na dwóch kółkach poruszają się tysiące osób, które stanowią codzienny widok na polskich ulicach. Nic więc dziwnego, że każdego roku powstają tysiące nowych ścieżek rowerowych i pasów dla cyklistów. Jednocześnie przepisy rowerowe – jeszcze całkiem niedawno mało komu znane i rzadko egzekwowane – dziś traktowane są znacznie za złamanie przepisów podczas jazdy na dwóch kółkach nie jest już niczym niezwykłym. Jeśli nie chcemy płacić, musimy nie tylko poznać obowiązujące prawo, ale też go przestrzegać. Jak jeździć na rowerze – bezpieczeństwo przede wszystkim Często zapominamy, że rowerzysta uczestniczący w ruchu, jest znacznie bardziej narażony na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia niż kierowca samochodu. Dlatego wsiadając na bicykl powinniśmy przede wszystkim zatroszczyć się o swoje na kolana i łokcie, a nawet kask nie są w Polsce obowiązkowe. Jednak fakt, że nie mamy obowiązku ich nosić, nie znaczy, że nie warto. Jeśli dojdzie do wypadku, dobry kask może ocalić nam przepisów powstało właśnie z myślą o tym, by chronić życie i zdrowie cyklistów. Jednym z najważniejszych, a niestety często łamanym, jest zakaz przejeżdżania przez przejście dla pieszych. Za jazdę po pasach grozi mandat w wysokości 200 zł, ale nie z troski o portfel powinniśmy traktować go do przejścia kierowca musi upewnić się, że na pasach nikogo nie ma. Jednak rower porusza się szybko – kierowca może go więc nie zauważyć. Wypadki z udziałem rowerzystów na przejściu dla pieszych niestety zdarzają się często, a wiele z nich ma bardzo poważne konsekwencje. Kodeks drogowy dla rowerzystów Bezpieczna jazda na rowerze wymaga znajomości przepisów. Wiele wypadków i kolizji to efekt niewiedzy, jak jeździć, a przede wszystkim – gdzie jeździć. Tymczasem zasady jazdy na rowerze jasno to określają. Jeśli została wytyczona ścieżka rowerowa lub specjalny pas dla rowerów, to właśnie nimi powinni poruszać się cykliści. W innym wypadku, tak samo jak samochody, mają obowiązek jechać na chodniku ma prawo pojawić się tylko w trzech sytuacjach, a rowerzysta jest wówczas zobowiązany do zachowania szczególnej ostrożności: kiedy dorosły cyklista towarzyszy dziecku do 10 roku życia i dziecko również jedzie na rowerze,kiedy na drodze dopuszczalna prędkość przekracza 50 km/h, a szerokość chodnika wzdłuż drogi przekracza dwa metry,kiedy warunki na drodze (ulewa, śnieg, mgła itd.) mogą zagrażać bezpieczeństwo jazdy na innych sytuacjach, za jazdę po chodniku możemy zapłacić mandat w wysokości 50 zł. Zasady bezpiecznej jazdy na rowerze – wyposażenie W przeciwieństwie do samochodu rower, aby być dopuszczonym do ruchu, nie musi przechodzić specjalistycznych przeglądów. Nie znaczy to jednak, że nie ma przepisów, które określają minimalne wymagania wobec naszego środka transportu. Przede wszystkim bicykl musi posiadać przynajmniej jeden sprawny hamulec. Obowiązkowe jest też wyposażenie dwukołowca w sygnał dźwiękowy. Może to być dzwonek lub trąbka, ważne by wydawany przez nie dźwięk nie był przeraźliwy. Przepisy określają też wymagania dotyczące oświetlenia. Z przodu rower powinien być wyposażony w białe lub żółte światło pozycyjne, z tyłu w światło pozycyjne czerwone i czerwony odblask. Jeśli poruszamy się rowerem wyłącznie w sytuacjach niewymagających użycia świateł pozycyjnych (np. wyłącznie w dzień) – światła te mogą być roweru oraz jego sprawny stan techniczny to kolejne elementy bezpieczeństwa. Nieprzestrzeganie przepisów dotyczących wyposażenia roweru dodatkowo naraża nas na mandat od 50 do 200 zł. Piłeś? Nie jedź! Zasady obowiązujące rowerzystów, podobnie jak kierowców, mówią jasno – po alkoholu nie wolno prowadzić żadnych pojazdów. Konsekwencje prowadzenia „pod wpływem” przez rowerzystów są jednak łagodniejsze niż w przypadku prowadzących pojazd mechaniczny. To skutek złagodzenia przepisów. Dziś to już nie przestępstwo, a wykroczenie, za które nie grozi – jak dawniej – utrata prawa jazdy, a jedynie alkomat wykaże od 0,2 do 0,5 promila – zapłacimy od 300 do 500 zł. Jeśli wskazanie będzie wyższe mandat wyniesie 500 konsekwencje grożą rowerzyście, który pod wpływem alkoholu spowoduje wypadek. Wówczas sąd może nakazać zapłacenie grzywny do 5000 zł, zasądzić karę aresztu do 14 dni lub zakazać prowadzenia pojazdów innych niż mechaniczne nawet na 3 lata. Zasady obowiązujące rowerzystów – pytania o uprawnienia Dorośli mogą poruszać się rowerem bez żadnych ograniczeń. Nie potrzebują do tego żadnych uprawnień. Inaczej wygląda sytuacja osób, które nie ukończyły 18 roku życia. W ich wypadku konieczne jest posiadanie odpowiednich dokumentów. Zwykle jest to karta rowerowa, którą można uzyskać od 10 roku życia. Także prawo jazdy wydawane osobom niepełnoletnim, jak AM, A1, B1 i T uprawniają do samodzielnego prowadzenia pamiętać, że dokument trzeba mieć zawsze przy sobie. Za jego brak grozi bowiem mandat w wysokości 100 zł. Jak jeździć na rowerze i nie płacić mandatów? Za większość rowerowych przewinień grozi mandat w wysokości 50 zł. Tak jest np. w przypadku nieustąpienie miejsca pieszemu czy wożenie dziecka do lat 7 bez dodatkowego siodełka. Większe kary zapłacimy za utrudnianie poruszania się innym uczestnikom ruchu, czy trzymanie przy uchu telefonu komórkowego – 200 zł. Zdecydowanie warto też unikać wyprzedzania innych rowerzystów na zakręcie. Przede wszystkim dlatego
jak się jeździ na rowerze