jak powiedzieć przyjaciółce że się w niej zakochałam

Nie mieszka w moim mieście, czasem przyjeżdża do swojej babci, mieszkającej piętro pode mną. Po 12. roku życia przestałyśmy się widywać. Drażniło mnie to, że już pod koniec tej Te słodkie chwile, gdy dziękowała mi, całując w policzek albo zasypiała w taksówce z głową na moim ramieniu. Wystarczyło, że się do mnie uśmiechnęła, a już byłem gotowy rzucać wszystko i robić, co mi każe. Beata miała w tym czasie różnych chłopaków. Niektórzy byli zazdrośni, inni mnie ignorowali. A jak czekałem, bo wiedziałem, że w końcu wróci do mnie. Czy mogę powiedzieć że się zakochałem? 2013-11-29 20:17:30; Do Dziewczyn ! Zakochałem się w dziewczynie jak jej to powiedzieć? 2013-06-07 14:50:05; Zakochałem się w przyjaciółce. Jak jej to powiedzieć? 2015-02-09 17:44:28; Jak powiedzieć koleżance ze szkoły że się w niej zakochałem? 2013-02-04 19:39:39 Więc nie zdziwią Was moje słowa, że czekam na kontynuację “Hypnosis”, nie zdziwi Was, że pogratuluję Klaudii tego jak wspaniałą robotę zrobiła wykreowując takich bohaterów z którymi można się zaprzyjaźnić, bo gdybym spotkała taką Alison lub Billie, jestem pewna, że byśmy się polubiły. 🥀Także polecam Wam Lecz nawet Deenie ma swoje demony, których pilnie strzeże przed wydostaniem się na powierzchnię. Connor jest prawnikiem i śmiało można powiedzieć, że żyje swoją pracą. Po nieoczekiwanym rozstaniu kompletnie zatracił się w obowiązkach zawodowych i to im poświęca swój niemal cały wolny czas. nonton film action terbaru 2022 sub indo lk21. fot. Adobe Stock, highwaystarz Moje małżeństwo od dawna jest fikcją, a ja źle znoszę samotność. Wolałabym mieć jakieś „wyjście awaryjne” na wypadek, gdybym chciała się rozwieść. Romka poznałam w sanatorium w Kudowie Zdroju, do którego pojechałam na początku grudnia, żeby wyleczyć swoje słabe płuca. Od razu zrobił na mnie dobre wrażenie – siwowłosy, z wąsikiem, który dodawał mu uroku. Wystarczyła chwila rozmowy przy obiedzie, a już wiedziałam, że to wykształcony mężczyzna z klasą i ogładą. Mógł się podobać i wiele kobiet z naszego turnusu jasno dawało mu do zrozumienia, że jest w ich typie. Gdyby tylko skinął palcem, gotowe byłyby na wiele Jednak Romek od samego początku interesował się tylko mną. Zwyczajnie było widać, że wpadłam mu w oko. Niby nie jestem klasycznie ładna, ale za to zawsze uśmiechnięta, co powodowało, że wokół mnie nigdy nie brakowało adoratorów. To chyba podziałało i na niego. Nie powiem, zainteresowanie Romka łechtało moją kobiecą próżność i dowartościowywało. Tym bardziej że w takich miejscach jak sanatorium kobiet jest zawsze więcej… Już po kilku dniach pobytu wybraliśmy się na romantyczny spacer. Romek od razu objął mnie ramieniem, w ogóle nie przejmując się opinią innych. Nie musiał – owdowiał 5 lat wcześniej, jego dzieci były już dorosłe i samodzielne. Ja jednak miałam pewien kłopot… – Słuchaj, jestem mężatką – zaczęłam, odsuwając go delikatnie. – Ale musisz wiedzieć, że z mężem od dawna nic mnie nie łączy, nie mamy dzieci, rozwód będzie tylko formalnością. – To w czym problem? – zapytał przekornie, przysuwając się bliżej. Oparłam się plecami o pień sosny, spojrzałam mu w oczy. – Masz rację, to nie problem – odpowiedziałam i pozwoliłam się pocałować. Ale do niczego więcej niż delikatne pocałunki nie miałam zamiaru dopuścić. Kiedy oznajmiłam to Romkowi, powiedział, że rozumie mnie i docenia, bo on też lubi jasne sytuacje. Dalej chodziliśmy na spacery, spędzaliśmy wspólnie wolny od zabiegów czas i gawędziliśmy przy kawie, wieczorami często chodziliśmy na tańce do pobliskiej knajpki. Dawno nie czułam się tak dobrze Znowu przypomniałam sobie, że jestem kobietą – wciąż młodą, atrakcyjną i pożądaną. Kiedy turnus zbliżał się ku końcowi, obiecaliśmy sobie, że będziemy kontynuowali tę znajomość w Katowicach. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności okazało się bowiem, że oboje jesteśmy z tego samego miasta. Ucieszyło mnie to, bo dawało szansę na częste spotkania. Widywaliśmy się prawie codziennie, a ja nabierałam coraz większej pewności, że czas na rozmowę z mężem. „Powinnam wprost powiedzieć Krystianowi, że to, co kiedyś było między nami, już się wypaliło i że chcę zacząć życie bez niego” – myślałam. Nie potrafiłam jednak zebrać się na odwagę i postanowiłam poradzić się w tej sprawie swojej przyjaciółki… – Chyba się zakochałam – powiedziałam Anieli zawstydzona, bo w głębi serca uważałam, że w pewnym wieku kobiecie nie przystoją tak gwałtowne uczucia jak to, którego właśnie doświadczałam. Ku mojemu zaskoczeniu, przyjaciółka była oburzona. Zwymyślała mnie od naiwnych i lekkomyślnych, przypomniała, jak dobrym człowiekiem jest mój mąż. – Masz zamiar wychodzić za mąż kolejny raz? – zapytała na koniec. – Dla faceta kolejny raz rozwalać dobry związek? W pierwszym odruchu poczułam złość. Tamto małżeństwo to był błąd młodości, mam za niego płacić do śmierci? A teraz, z Krystianem… No cóż, ani jemu, ani mnie nie chce się już starać. Może dlatego, że nie mamy dzieci? Ale potem spojrzałam na Anielę i pomyślałam, że warto przemyśleć to, co powiedziała. Gdyby nie Romek, na którego tle Krystian wypadał blado, może nie myślałabym o mężu aż tak źle. A ona przecież zawsze mi dobrze życzyła, nigdy się na niej nie zawiodłam! Choć jest panną, nigdy nie dała mi odczuć, że jest zazdrosna o mężczyznę… Zaparzyłam więc kawę na zgodę, pokroiłam sernik. Przyjaciółka się sprzeciwiała – Masz jakieś zdjęcie tego Romka? – zapytała w pewnej chwili Aniela. – Tylko w komórce – pokazałam jej. – No, niezły, niezły – pokiwała głową. – A pracuje jeszcze? Nie? To pewnie ma niezłą emeryturkę? A gdzie mieszka? – Anielka, po co ci takie szczegółowe informacje? – zapytałam wprost. Wtedy moja przyjaciółka bez mrugnięcia okiem powiedziała: – Myślę, że szkoda, żeby taki ciekawy mężczyzna – jeśli oczywiście można wierzyć twoim opowieściom – się marnował. Może poznałabyś nas ze sobą? Ty masz swojego Krystiana, może ja mogłabym mieć tego Romka? – uśmiechnęła się. No wiecie co?! Normalnie mnie zatkało! Jak ona mogła zaproponować coś takiego? Przecież dosłownie przed chwilą wyznałam jej, że kocham Romka, że z nim chciałabym ułożyć sobie życie! – On jest mój! – powiedziałam ostro. Aniela gwałtownie wstała z fotela, obróciła się na pięcie i szybkim krokiem wyszła, po drodze chwytając z wieszaka futerko. Został po niej jedynie duszący zapach mocnych perfum. Wiem, że kobiecie po 50. nie jest łatwo kogoś poznać, ale żeby posunąć się do czegoś takiego? Nie potrafię tego zrozumieć, tym bardziej że miałam Anielę za prawdziwą przyjaciółkę. Sądziłam, że stanie po mojej stronie, pomoże mi dokonać wyboru… Ale trudno, zrobię to sama. I wybieram Romka! Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę” zapytał(a) o 17:38 Zakochałam się w przyjaciółce. Co mam zrobić? Od paru tygodni poczułam coś więcej do mojej najbliższej przyjaciółki. Otóż za każdym razem jak się spotykamy czuję, że się zakochałam (mam motyle w brzuchu, przechodzą mnie dreszcze jak mnie dotknie..itp.). Powiedziałam jej, że ją kocham. Ona odpowiedziała, iż "nie wie co do mnie czuję. Ale to jest tylko przyjaźń".. Po czym jak się umówiłyśmy u mnie w domu zaczęła mnie macać. Zresztą ja też.. Potem napisała mi w smsie, że nie życzy sobie żebym ją tak dotykała. Ania - bo tak się nazywa - będzie u mnie na noc w najbliższym czasie. Porozmawiać z nią o tym? Co mam zrobić? Proszę o pomoc. To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź •→♥♀♀♥←• odpowiedział(a) o 17:43: no pewnie, że z Nią o tym porozmawiaj... to wkońcu Twoja przyjaciółka... A może poprostu u Ciebie to jest takie przejściowe... a po za tym to ile masz lat? jesteś lesbijką? bo jeśli jesteś młoda bardzo to poprostu mogłaś zafascynować się tą samą płcią, a swoją przyjaciółką dlatego, że jest Ci najbliższa... zastanów się... pzdr. Odpowiedzi Ojj...Trudno jest pogadaj z nia o tym...Ale czy wiesz ze jak naprawde cos poczulas do niej to mozesz byc lezbijka ?? Pogadaj z nia powaznie o tym ....niechce Cie zasmucac... ale nie widze przyszlosci w takim związku... pozdrawiam najlepiej z nia porozmawiaj sam na sam bez nikogo.. poprostu sprobuj sie odzwyczaic od niej alys odpowiedział(a) o 17:42 Miley Rey Cyrus a czy bycie lesbijką to coś złego?! Porozmawiaj z nią:) Ania64 odpowiedział(a) o 17:43 ja bym nigdy nie odwazyla sie tego powiedziec ale ezeli masz na tyle sily to jej powiedzno i pewnie wiesz ze jestes lezbijka A jak ona zaczela cie macac to co sie ciebie czepia ?? blocked odpowiedział(a) o 17:45 Jak można "chcieć być lesbijką"? Na litość boską... Jeżeli naprawdę czujesz do coś więcej niż tylko przyjaźń to musisz się zastanowić czy to jest praidziwa miłość czy zwykłe móisz że będzie na jej otwarcie że cię pociąga i nic na to nie taką koleżankę ona wyjechała kiedyś i ona opowiedziała mi pewną miała 14 lat zakochała się też w swojej przyjaciółce i też nie wiedzaiła co zrobić a potem się na spokojnie zastanowiła czy to jest prawdziwa milość czy tylko do niej i powiedziała jej otwarcie że ją jej koleżanka na początku się bała też tego wszystkie obmacywaniia ale ona powiedzaiła że ją pociąga i że chce spróbować jak nie wyjdzie to zapomną o i nie bylo jej rodziców i ona była sama w domu a oni mieli wrócić na drugi dzień po ją pierwsza na nodzę i zaczęła jechać do pośladkó a potem gdzieś i zaczęly się że czułam obrzydzenie jak tego tak języczkiem a potem... ona mówiła że wsadziła jej rękę pod bluzkę i zaczęła obmacywać i mówiła żeby się nie bała i zaczęly się i ona zaczęła ją rozbierać dotykać w intymne miejsca ściągać stanik mówiła że potem jej się to spodobało i robily tak często ale potem się orztały nie wiem poromawiaj z nia wtedy kiedy masz do niej przyjsc i powiedz to co moja będą jej rodzice to spróbuj tylko ją jak ich nie będzie zrób coś hmmm jeśli to prawda co mówisz tzn że jesteś lezbijką;/ a takie osoby w naszym kraju mają przeje***nye zycie ze się tak wyraże.....ta koleżanka jest dziwna sama zaczęła cie macać a potem mówi że sobie tego nie zyczy ;O jakaś dziwna....myśle że ona moze też coś do Cb czuje w tym stylu ale może boi się to ujawniać?? albo poprostu ty źle odczytujesz jej sygnaly możesz porozmawiać z nią ale uwarzaj zebyś całkiem nie spiepszyła tego co jest pomiedzy wami PRZYJAŹNI!!.... Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub fot. Adobe Stock Przyjaźń trzeba pielęgnować, dbać o nią niczym o delikatny kwiat. I trzeba jej poświęcać czas. Teraz już to rozumiem. Obudź się – szepczę, chociaż przecież dobrze wiem, że Anita mnie nie słyszy. – Obudź się, to ja, twoja przyjaciółka... A potem dopadają mnie złe myśli, te same, które już tak długo próbuję od siebie odgonić. "Czy naprawdę mam prawo nazywać się w ten sposób?". Wydawało mi się, że jestem Anicie najbliższa. Przecież powinnam coś zauważyć, pomóc jej... tymczasem ja byłam zajęta swoim życiem i atrakcyjniejszymi sprawami. I nie zauważyłam, co się z nią dzieje. Czy kiedykolwiek potrafię to sobie wybaczyć?! Może dlatego przychodzę do tego szpitala codziennie, zmieniam pościel, przynoszę ciasto, a potem sama je zjadam. I opowiadam, opowiadam, opowiadam... Co nowego powiedział dziś Konrad, z kim umawia się Waldek – nawet to nie potrafi jej zranić. Anita jest od wielu tygodni w śpiączce i lekarze nie dają wielkich nadziei. A ja nie prostuję, gdy jakiś nowy, przychodzący na dyżur, stwierdza: – Pani pewnie siostra? Kiedyś byłyśmy jak siostry. Tylko ta odrobinę starsza, wydawałoby się mądrzejsza, czyli ja – w chwili próby zawiodła. Znamy się od dwudziestu siedmiu lat. Od pierwszych dni swojego życia. W zasadzie znałyśmy się jeszcze przed urodzeniem, bo nasze mamy też się przyjaźniły. W podobnym czasie wyszły za mąż, w podobnym czasie urodziły dwie jasnowłose i niebieskookie dziewczynki. Razem chodziłyśmy do przedszkola, potem do tej samej podstawówki. Można by powiedzieć, że byłyśmy na siebie skazane. Tym bardziej, że żadna z nas nie ma rodzeństwa, więc byłyśmy dla siebie jak prawdziwe siostry. Rodzice Anity nawet starali się o braciszka dla niej, ale niestety – ciocia straciła ciążę w szóstym miesiącu. To po tym wydarzeniu tak bardzo się ponoć zmieniła. Zamknęła się w sobie, popłakiwała po kątach, a nawet – czego dowiedziałam się dopiero jako dorosła kobieta – próbowała odebrać sobie życie. Kiedy Anita miała siedem lat, jej mama wyjechała za granicę. I już nie wróciła. Znalazła dużo młodszego i zerwała z rodziną wszelkie kontakty. Ja najlepiej wiem, jak Anita tęskniła za matką. To wtedy stała się tak częstym gościem w naszym domu. A moja mama starała się pomóc jak umiała – kupowała Anicie ubrania podobne do moich, piekła placki z jabłkami, wysłuchiwała zwierzeń, na które wujek – rozgoryczony wówczas, samotny i zapracowany – nie miał czasu. Lubiłam wtedy myśleć, że to dzięki opiece mojej rodziny Anita potrafiła poradzić sobie z trudną sytuacją życiową. Była taka poukładana, świetnie się uczyła. Zawsze wiedziała, kim będzie w życiu. Wiedziała też, że wcześnie założy rodzinę i że nigdy nie porzuci swojego dziecka. Jak ja jej zazdrościłam tej żelaznej konsekwencji, która czasami aż mnie przerażała! Pamiętam, jak uczyłyśmy się do klasówki z biologii. Anita wkuwała cały wieczór, ale ciągle zdawało jej się, że umie za mało. Przepytywałam ją, a ona kilka razy się pomyliła. Była za to na siebie wściekła: – Jeśli nie dostanę czwórki, za karę nie pojadę na obóz – powiedziała. Postukałam się w głowę. Po pierwsze, nie było to raczej możliwe, aby Anita nie dostała czwórki, po drugie – na ten obóz czekałyśmy przez cały rok! Nie mieściło mi się w głowie, że przez głupią ocenę Anita zrezygnowałaby z takiej przyjemności. A jednak. To był trudny sprawdzian. W klasie posypały się jedynki. Oczywiście moja przyjaciółka dostała najlepszy stopień, ale i tak było to... tylko trzy plus. Chciałam sama pobiec do nauczycielki i ubłagać ją, żeby podwyższyła Anicie ocenę. Wiedziałam jednak, że moja przyjaciółka nigdy nie pozwoliłaby na ocenianie jej z litości! Oprócz mnie nikt z klasy nie wiedział, jak trudną ma sytuację rodzinną. Na zebrania zawsze przychodził jej ojciec i Anita surowo zabroniła mu wspominać, że mama od nich odeszła. Tego dnia, po sprawdzianie, Anita przyszła do nas i oznajmiła spokojnie: – No cóż, nie pojadę na ten obóz. Zasłużyłam na surową karę. Będę się uczyła przez całe wakacje. Jak ja ją błagałam, żeby nie marnowała całego lata! Na próżno. Opowiedziałam o tym mojej mamie, bo wiedziałam, jakim jest autorytetem dla Anity. Liczyłam na to, że mi pomoże przekonać przyjaciółkę, żeby nie była dla siebie tak surowa. Mama jednak tylko spojrzała smutno: – W takich chwilach Anita jest tak podobna do Danki. Niestety... czasami myślę, że ona, mimo tego całego swojego opanowania i dojrzałości, jest bardziej podobna do Danusi, niż nam się wydaje. Dopiero wiele lat później dowiedziałam się, że ciocia Danka, mama Anity, też zachorowała w wieku dwudziestu kilku lat. Jakże żałuję, że nikt nie uprzedził mnie o tym wcześniej! Tymczasem my dorastałyśmy z Anitą wspólnie, razem zaczęłyśmy interesować się chłopcami i coraz później wracać do domu. Muszę przyznać, że moja przyjaciółka była ode mnie ładniejsza i pewnie w normalnych okolicznościach byłabym o to piekielnie zazdrosna, gdyby nie to, że cała postawa Anity po prostu odpychała od niej ewentualnych adoratorów. – Zobaczysz, będziesz starą panną – straszyłam ją, gdy kolejny raz ignorowała propozycję umówienia się na randkę albo unikała szkolnej dyskoteki. – Ale za to jaką wykształconą starą panną – żartowała Anita. Nie mogłam nie przyznać jej racji. Podczas gdy u mnie na włosku wisiała sprawa otrzymania świadectwa dojrzałości, Anita z łatwością zdobywała kolejne szczeble edukacji. Maturę zdała śpiewająco, potem dostała się na medycynę. Wiedziałam, że jej marzeniem była, o ironio losu, psychiatria, ale chyba dała się namówić komuś na wydziale i w końcu jako specjalizację wybrała pediatrię. Zamieszkała w akademiku w Lublinie i nie mogłyśmy się już tak często widywać. Ja mieszkałam dalej z rodzicami i zajęłam się grafiką komputerową. Wydawało się, że po trzech innych kierunkach, które zaczynałam zgłębiać w studium policealnym, ale których niestety nie skończyłam, to będzie prawdziwym strzałem w dziesiątkę. I rzeczywiście, w tej chwili pracuję jako pomocnik grafika w niewielkiej agencji reklamowej i całkowicie jestem pochłonięta pracą – a przynajmniej tak było jeszcze pół roku temu, do "wypadku" Anity... Ale wracając do wspomnień. Moja przyjaciółka nie należała do wylewnych. Jednak pewnego dnia, na trzecim roku studiów, kiedy przyjechała do domu na święta, nie mogłam nie zauważyć, że się zmieniła. Miała na sobie śliczny rudy golf, który cudownie podkreślał jej świeżą karnację i cała tak jakoś emanowała szczęściem. Nie byłabym prawdziwą przyjaciółką, gdybym od razu nie zgadła, że za tą zmianą musi stać jakiś mężczyzna: – Tak, zakochałam się! – przyznała nieśmiało Anita. – Poznasz go niedługo, na pewno się polubicie. Nie polubiliśmy się, ale nie zamierzałam tego Anicie mówić – robiłam dobrą minę do złej gry. Waldek wydawał mi się samolubnym samcem, który chciał całkowicie podporządkować sobie moją przyjaciółkę. I chyba mu się to udawało, bo Anita przy nim milczała jak trusia. A on był wtedy wniebowzięty. Musiał chyba być nią bardzo oczarowany, bo jeszcze zanim Anita skończyła studia, wzięli ślub. Była w tym dniu taka piękna, taka szczęśliwa! Ale w pewnym momencie wesela, zobaczyłam ją zapłakaną w jakimś kącie: – Boję się, że nie sprostam – szlochała. – To taka odpowiedzialność być matką i żoną. A Waldek tak we mnie wierzy... Złożyłam to wtedy na karb nawału emocji i poczęstowałam Anitę gromadą banałów o tym, jak pięknie ułoży się jej życie przy boku ukochanego mężczyzny. A następnego dnia, na poprawinach, moja przyjaciółka wyglądała kwitnąco i zabroniła mi wspominać o wybuchu, którego byłam świadkiem. Nie zamierzałam łamać danego jej słowa. A potem czas mijał, a ja o tym i, co tu kryć, trochę o Anicie, zapomniałam, bo sama się zakochałam. Krzysiek był grafikiem w mojej firmie, niestety żonatym. Czułam się winna, wikłając się w romans i całkowicie mnie ta sytuacja pochłonęła. Kompletnie nie interesowałam się światem zewnętrznym – w tym moją przyjaciółką. U niej zaś nie działo się najlepiej. Zamieszkała wprawdzie z mężem w nowej kawalerce w centrum miasta, ale Waldek okazał się despotycznym mężczyzną, który nie pozwalał jej dokończyć studiów i nieomalże wychodzić z domu. Moja mama była tam kilka razy, lecz, widząc bierność Anity, przestała odwiedzać swoją przybraną córkę: – Widać jej odpowiada taka sytuacja. – powiedziała mi nawet pewnego dnia z żalem. – Jeśli chciałaby utrzymywać ze mną kontakty, nie pozwoliłaby na takie traktowanie gości w swoim domu. Nie będę się mieszać w ich sprawy. Nie ma co dziwić się starszej kobiecie? Ale to ja, młodsza i będąca z Anitą najbliżej, powinnam była zauważyć, co tak naprawdę się tam dzieje. Gdybym wykazała choć odrobinę zainteresowania... Niestety, nawet kiedy Anita dzwoniła do mnie, ja w tamtym okresie miałam pilniejsze sprawy. Pamiętam taką sytuację: Anita bardzo chciała mieć dziecko. Dość długo nie udawało jej się zajść w ciążę, a kiedy w końcu się udało, straciła maleństwo na samym początku. Takie rzeczy się zdarzają i pewnie osoba odporniejsza psychicznie przeszłaby nad tym, po okresie żałoby, do porządku i zaczęła starać się dalej o potomstwo. Ale Anita wcale nie była taka odporna psychicznie, na jaką wyglądała. Pamiętam, że dzwoniła do mnie kilka dni po poronieniu. Pewnie potrzebowała się wygadać, wysłuchać, że wszystko będzie dobrze – ale trafiła na zły czas. Byłam wtedy akurat z Krzyśkiem nad jeziorem. Przekonywałam go, żeby zostawił dla mnie żonę. Było mi dobrze, czułam się kochana. Nie chciałam sobie psuć nastroju. Kilka razy odrzuciłam połączenie. Telefon więcej nie dzwonił, a kiedy spotkałyśmy się kilka dni później, Anita nie wyglądała na obrażoną: – Rozumiem, każdy ma swoje życie – powiedziała tylko, uśmiechając się, jak to ona, łagodnie. – A co tam u ciebie? I opowiadałam, a ona słuchała z rzadka coś wtrącając, bo słuchaczką była zawsze wspaniałą. Wróciłam do siebie przekonana, że odbyłyśmy wspaniałą, mądrą rozmowę – jakoś umknęło mojej uwadze, że tak naprawdę to był monolog, a ja nie zadałam sobie nawet trudu, by spytać – co u niej? Gdzieś tak po dwóch miesiącach dotarły do mnie niepokojące sygnały, że moja przyjaciółka straciła pracę. Wtedy też nie miałam czasu, żeby zadzwonić. Wysłałam tylko banalny sms, że wszystko będzie dobrze, i że na pewno znajdzie kolejne zatrudnienie. Anita na wiadomość nie odpowiedziała, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, że wcale nie zależy jej na kontakcie ze mną. – Widać wystarcza jej mąż i nikogo już nie potrzebuje – powiedziałam nawet do mamy któregoś dnia. – Są takie kobiety. Anita przestała też pojawiać się na uroczystościach rodzinnych, na których do tej pory była stałym gościem. – A może coś u niej nie w porządku? - zagadywała mnie mama. – Jedź, odwiedź ją, tobie najbardziej wypada. Więc pojechałam którejś soboty z ciastem domowej roboty, ale nie była to najbardziej udana wizyta. Anita przez większość czasu milczała z ponurą miną, a ja nabrałam przekonania, że ona się po prostu wywyższa: – Skończyła studia, żyje w innym środowisku, teraz będzie miała nowych przyjaciół – powiedziałam nawet mamie, rozżalona efektami wizyty. – Nie zamierzam jej się narzucać. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Nie kontaktowałam się z przyjaciółką ładnych kilka miesięcy, zajmując się tylko swoim coraz bardziej skomplikowanym życiem uczuciowym (Krzysiek zaczął mnie zwodzić i, jak się po czasie okazało, wcale nie zamierzał odejść od żony), aż do tego feralnego dnia. Byłam właśnie w trakcie kłótni ze swoim kochankiem, kiedy zobaczyłam nieznany numer na wyświetlaczu: – Waldek? – zdziwiłam się, usłyszawszy głos męża Anity. – Jeśli chcesz zobaczyć swoją przyjaciółkę, to jest w szpitalu – powiedział beznamiętnym głosem. – Adres... Pakowałam się nieprzytomna ze zdenerwowania, a przez głowę przebiegało mi stado myśli: co mogło się stać: kolejny stracony dzidziuś? Wypadek? Prawda okazała się straszna. Anita próbowała popełnić samobójstwo. I to wcale nie pierwszy raz. Tym razem prawie jej się udało – ma potwornie zniszczoną wątrobę i uszkodzenia w mózgu, dlatego jest w śpiączce. Lekarze nie dawali wielkich nadziei – nie wiadomo, czy Anita kiedykolwiek się z niej obudzi. A potem, kiedy moja przyjaciółka leżała taka bezbronna wśród tych wszystkich rurek i przewodów, Waldek wszystko mi opowiedział. Anita od początku ich małżeństwa cierpiała na depresję. Możliwe, że nawet wcześniej, tylko nikt tego nie zauważył (czy mi się zdawało, czy przy tym zdaniu spojrzał w moją stronę oskarżycielsko?). Przed światem udawała pełną optymizmu, dzielną kobietę – nie było jednak dnia, by nie płakała w poduszkę wieczorami i nie mówiła mężowi o swoim niekończącym się lęku przed podjęciem odpowiedzialności. Później do lęku dołączyły też inne objawy – nie mogła spać, codziennie wiele godzin przewracała się w łóżku, a potem wstawała, niewyspana, ale udawała, że wszystko jest w porządku. Następnie doszły silne bóle brzucha – robiła już wiele badań i za każdym razem wychodziło, że to nerwica. Nieleczona, bo Anita panicznie bała się szpitala i za nic nie chciała dać się namówić na wizytę u psychiatry. Za bardzo lekarze tej specjalności kojarzyli się jej z chorobą matki. Nie miałam pojęcia o tym, że ciocia Danka, mama Anity, też cierpiała na depresję. Prawdopodobnie to ta ciężka choroba plus inne zaburzenia psychicznie sprawiły, że pewnego dnia postanowiła porzucić swoją rodzinę i rozpocząć nowe życie. Anita nigdy mi o tym nie mówiła, ale ponoć jako dorosła osoba dotarła do mężczyzny, z którym związała się wtedy jej matka i od niego dowiedziała się, że kilka miesięcy po przeprowadzce popełniła samobójstwo. Moja przyjaciółka nawet nie wiedziała, że od wielu lat była półsierotą... Czy to wtedy, kiedy dowiedziała się o śmierci matki, zaczęła zastanawiać się nad takim zakończeniem swojego życia? Czy dopiero kiedy po śmierci pierwszego dziecka dowiedziała się, że coś tam w niej popsuto i prawdopodobnie nie będzie mieć już potomstwa? Czy to o tym chciała ze mną porozmawiać?! A ja, głupia, pozostałam głucha na jej wołanie... Ostatnio nie szukała już kontaktu, bo miała zaostrzenie choroby. O tym też opowiedział mi Waldek. Coraz częściej zastawał swoją żonę po południu jeszcze w łóżku, w piżamie, zamyśloną, nieobecną... nie potrafił do niej dotrzeć. Próbował przekonać ją, by wzięła się w garść, ale jedyne, co Anita umiała, to zacząć płakać. Nie potrafił jej pomóc. Zaczął szukać innych kobiet, a najgorsze miało być dopiero przed nim. Pewnego dnia zastał swoją żonę nieprzytomną – okazało się, że próbowała popełnić samobójstwo. Nie powiedział wtedy o tym nikomu. Sam wezwał pogotowie i sam zadbał o to, by utrzymać sprawę w tajemnicy. Było mu tym łatwiej, że do jego żony nikt nie dzwonił ani nie przychodził (czy mi się wydawało, czy znowu Waldek spojrzał oskarżycielsko na mnie?). Zmusił Anitę do regularnych wizyt u psychiatry, ale to niewiele pomogło. Przyszła kolejna próba samobójcza, jego żona czuła się coraz gorzej. On sam, wychodząc z domu, nie wiedział, czy wracając zastanie ją w nim jeszcze, czy też może... nie potrafił się z tym zmierzyć. Znalazł sobie kochankę i u niej spędzał większość czasu. Anitę musiało to bardzo boleć, ale nigdy o nic nie pytała, nigdy nie chciała wiedzieć. Była tylko jeszcze bardziej nieobecna... Waldek mówił i mówił, a ja nie potrafiłam pokonać łez. Zawiodłam swoją przyjaciółkę, zawiodłam osobę, która była dla mnie jak siostra. Od wszystkich w życiu zaznała tylko zła, ja jedna powinnam być dla niej wsparciem, ja jedna powinnam pomóc jej w ciężkiej chorobie, która ją dopadła – i ja też ją zawiodłam. To dlatego odłożyłam teraz na bok wszystkie swoje zajęcia, zerwałam z Krzyśkiem – zresztą, cóż dobrego mogło z tego wyniknąć? A może jego żona cierpiała przez nasz romans, tak samo jak Anita przez nieustanne miłostki swojego męża? Przychodzę codziennie do szpitala. Opowiadam mojej najlepszej przyjaciółce o wszystkim: o jej mężu, o mojej pracy, o zwykłych, codziennych sprawach... Lekarze nie dają jej wielkich szans na wyzdrowienie, ale ja czasami mam takie wrażenie, że Anita leciutko się uśmiecha – i że wszystko rozumie. Więc wiem, że będę przychodzić do niej jeszcze bardzo długo, tyle, ile będzie trzeba. Teraz już bez problemu znajdę dla niej czas. Zawsze. Więcej prawdziwych historii:„Musiałem wybierać między życiem żony a dziecka. Nikomu nie życzę, by musiał podejmować taką decyzję...”„Miesiącami mamił mnie, że weźmie rozwód z żoną. Gdy zaszłam w ciążę, uznał, że jednak ją kocha i do niej wrócił”„Miał na mnie czekać, gdy ja wyjechałam, by zająć się chorą matką. Zamiast tego zniknął bez słowa i złamał mi serce” zapytał(a) o 20:38 Jak powiedzieć przyjaciółce, że się w niej zakochałam? Chyba zakochałam się w mojej przyjaciółce (a jestem dziewczyną).. trawa to już kilka lat, jednak dłuższy czas nie dopuszczałam tego do siebie.. Ale w końcu sama przed sobą się do tego przyznałam. Boję się, ze jak jej o tym powiem, to mnie wyśmieje . A nawet jeśli nie, to potem podświadomie zmieni się jej stosunek do mnie.. Nie chcę narażać przyjaźni.. Jak myślicie, powiedzieć jej czy nie? I jak to zrobić? Poprzednia 1 2 3 4 Dalej Strona 1 z 4 Rekomendowane odpowiedzi Gość annnitka Zgłoś odpowiedź Poj przyjaciel wyznal ze czuje cos wiecej niz przyjazn i dla naszego dobra konczymy ta znajomosc ja wyznalam mu ze go kocham i juz wiecej sie nie odezwal co robic skasowac go ze swojego zycia tylko jak czy przeczekac moze przemysli brakuje mi go... Przestal sie odzywac nie odp zero kontaktu Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Zapomnieć i nie wierzyć w przyjaźń damsko-męską ,bo zawsze będzie z podtekstem erotycznym, a przyjaciół chcemy mieć ,co nie znaczy ,że chcemy się z nimi związywać. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Ja nie widzę nic złego w tym, że przyjaźń zamienia się w miłość. Według mnie dla niego to tylko wymówka, zwłaszcza, że wyznałaś mu swoje uczucie. Zdecydowanie zapomnieć i szukać bardziej zdecydowanego faceta. Dla pewności możesz jednak nawiązać z nim kontakt i zapytać czy coś się zmieniło. Pozdrawiam. Cytuj Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Nawet fajnie by było jakby przyjaźń zamieniła się w miłość i związek ,ale tak się przeważnie składa,że nie widzimy tego przyjaciela w roli partnera i dlatego te ucieczki... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Dziwna sytuacja. Przyjaciel wyznaje Ci, że czuje coś więcej, ty mu wyznajesz, ze czujesz to samo, a on milczy i ucieka. Albo Cię okłamał i po prostu chciał zakończyć znajomość z Tobą, albo go zszokowałaś :) Proponuję dać mu trochę czasu i poczekać, aż sam się odezwie. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Witam serdecznie, Anitka, Twój przyjaciel powiedział, że czuje coś więcej, jednak dla dobra Was obojga on zakończył Waszą znajomość. Czy masz jakieś podejrzenia dlaczego on uważa, że lepiej dla Was nie być razem? Pozdrawiam Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość anitka 2013 Zgłoś odpowiedź Pani kasiu nie wytlumaczyl ale ja jestem w trakcie rozwodu ale nigdy mu to nie przeszkadzalo niedlugo bede wolna ale on zawsze mowil ze nie chce sie wiazac choc ma 30 lat chcialam porozmawiac nie chcial tylko napisal wiadomosc jakby odwagi nie mial.. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Witam, Jesteś w trakcie rozwodu, a Twój przyjaciel zawsze mówił, że nie chce się wiązać. Być może fakt, że niedługo będziesz wolna spowodował, że on przestraszył się, że zaczniesz oczekiwać czegoś więcej od niego? Pozdrawiam Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kornelia12 Zgłoś odpowiedź Przyjaciel zerwal wszelkie kontakty zakochal sie we mnie a najlepsze jest ze ja tez ale jestem za granica i w trakcie rozwodu i dla naszego dovra mamy sie nie kontaktowac czy jest szansa ze przetrwa to uczucie i nie zapomnimy o sobie? Ma urodziny czy wyslac mu zyczenia Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość przeczytałam Zgłoś odpowiedź Ale to przyjaciel, czy miłość, bo pytasz czy uczucie przetwa. Było kilka bardzo podobnych tematów już tutaj. Chyba nikt Ci nie odpowie jak to będzie, czy zapomnicie czy nie. A co do życzeń, to także powinnaś sama zadecydować, ale pewnie miło mu będzie dostać życzenia. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kornelia12 Zgłoś odpowiedź Juz chyba milosc z obu stron ja wiem ze przetrwa ale sadzac ze on nic sie nie odzywa to probuje zapomniec Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość przeczytałam Zgłoś odpowiedź Poszukaj tych wątków o zakochanych przyjacielach, tam były podbne sytuacje do Twojej. Jeśli mieliście romans a Ty byłaś mężatką to po tym jak mu oświadczyłaś ze bierzesz rozwód mógł się wystraszyć, lub zwyczajnie Cie wykorzystał. Gdyby była miłość to by odszedł? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Niby dlaczego dla waszego dobra macie się nie kontaktować? Ja chciałbym się kontaktować i czekałbym aż się rozwiedziesz gdyby powstało we mnie coś co można nazwać miłością. Na szczęście nie jestem zdolny do takiego uczucia :-) Myślę, że możesz mu wysłać kartkę i czekać na reakcję. Trudno powiedzieć czy mu na Tobie zależy,czy nie. A ten przyjaciel to był w związku czy już wolny? Pozdrawiam. Cytuj Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kornelia12 Zgłoś odpowiedź On byl wolny i calkowicie zerwal kontakty bo nie chcial zebym miala problemy przez niego bo moj byly moglby w sadzie wykorzystac ze sie spotykamy a to ze biore rozwod to wiedzial wczesniej coraz bardziej mam wrazenie ze chcial mnie wykorzystac:-( Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość przeczytałam Zgłoś odpowiedź Wg mnie jak zerwał po tym jak się zalokował w Twojej sypialni to można powiedzieć, że jest prawdopodobieństwo wykorzystania spore. Wiesz co możesz go oszukać i powiedzieć, że już po rozwodzie (jeśli tam do niego niewiele zostało), najpierw składając życzenia, a po jego odpowiedzi właśnie takiego niusa sprzedać. A ile się nie kontaktujecie? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kornelia12 Zgłoś odpowiedź 2 miesiace najgorsze ze widuje go nq fb na czacie i mam ochote napisac co u niego czy dobrze mu z tym ze nie mamy kontaktu na walentynki mu wyslalam smieszne zyczonka a on nic .. Mielismy takie plany na wakacje a moze to byly tylko zagrywki Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Przykro mi Kornelia, ale facet najwyraźniej wykorzystał okazję i zwiał. Gdyby mu zależało na tej znajomości to na pewno skontaktowałby się z Tobą. Nawet gdyby chodziło tylko o łóżko. Myślę, że przestraszył się zbliżającego się rozwodu. Naprawdę przykro mi. Cytuj Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kornelia12 Zgłoś odpowiedź Jestem w najtrudniejszym i najgorszym momencie w zyciu i tyle przykrosci bardzo mnie boli ze nie odezwal sie jego ostatnie slowa wskazywaly ze bardzo mu przykro ale dla naszego dobra nie bedziemy utrzymywac kontaktow a mnie to strasznie boli :'( Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Wierze Ci Kornelio, że jest Ci bardzo trudno. Nie potrafię jednak lepiej wytłumaczyć jego zachowania. Nakop mu jak go tylko zobaczysz kiedykolwiek. Powiedz, jak Twoje "rozwodzenie" się? Dajesz sobie radę? Cytuj Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kornelia12 Zgłoś odpowiedź Nie rozumiem skoro stwierdzil ze cos poczul i zachowuje sie tak jakbym nie istniala .czekam na rozprawe moj ex robi awantury juz psychicznie nie daje rady jestem sama z tym wszystkim serce to mi rozrywa wszystkie osoby ktore byly mi bliskie zawiodly:-( a pisalam do niego zeby chociaz wytlumaczyl mi swoja decyzje bo na spotkanie nie przyszedl i nie odezwal sie do mnie :-( Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Cześć Kornelia. O facecie świadczą czyny a nie słowa. Wydaje mi się, że musisz go wyrzucić ze swojego serca. Tym bardziej przykro, że rozpadł się Twój związek i przy braku przyjaciół nie znajdujesz w nikim oparcia. Powiedział tak bo może nie miał odwagi powiedzieć, że nie chce się już spotykać? Dla niektórych facetów ważne jest tylko łóżko, nie zobowiązujący romans. Piszesz, że ex robi Ci ciągle awantury. Chcesz o tym opowiedzieć? Z jakiego powodu rozpadło się Twoje małżeństwo? Pozdrawiam. Cytuj Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość przeczytałam Zgłoś odpowiedź Zdarzają się mężczyźni, którzy wykorzystują kobiety w trudnej sytuacji życiowej, nie mające wsparcia w otoczeniu, rozbite. Możliwe że jesteś jedną z nich. Chyba że Twój mąż pracuje w policji, lub jest gangsterem i go zastraszył. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kornelia12 Zgłoś odpowiedź W sumie to tylko on pocieszal mnie interesowal sie moim losem.. Ale to pewnie dlatego ze mial cel i go osiagnal i zniknal a ja naiwna myslalqm ze jestem naprawde wyjatkowa dalam sie podejsc jak malolata nie moge sobie tego darowac Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość przeczytałam Zgłoś odpowiedź Wyjątkowe kobiety też trafiają na nieodpowiednich facetów, także jesteś wyjątkowa, ale on taki nie jest. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kornelia12 Zgłoś odpowiedź Bardzo mu ufalam i zostal mi smutek i zal .... Minely 2 miesiace a ja nie moge sie ogarnac Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Poprzednia 1 2 3 4 Dalej Strona 1 z 4

jak powiedzieć przyjaciółce że się w niej zakochałam